No i mamy to znowu ! WAKACJE !
Kiedy miałam swoje dzieci w wieku wczesnoszkolnym to na wakacje czekałam z utęsknieniem. Pewnie jak większość rodziców. Chociaż… nie, nie, nie… większość rodziców w szkole jednak nie pracuje i kiedy zaczynają się wakacje, to dla nich dom pełen dzieci staje się problemem. No bo co z nimi z zrobić, kiedy samemu trzeba iść do biura czy fabryki ? Kto się nimi zaopiekuje, kiedy nie ma babci w pobliżu a szkolna świetlica kojarzy się dziecku z ponownym byciem w szkole…Może to dziwne dla czytających, ale znam tę sytuację z własnego doświadczenia, bo przez 3 lata pracowałam w korporacji (centrala banku). Kiedy zbliżały się wakacje, a moje dzieci miały lat 8 i 5 to drżałam co będzie z nimi w czasie tych dwóch miesięcy bez szkoły. Ja i mąż planowaliśmy swoje 3 tygodnie urlopu (to cud, że ktoś nam chciał je dać w takim zakresie) tak, aby dzieci były jak najwięcej “zaopiekowane”. Mąż przez 2 tygodnie siedział z dziećmi, kiedy ja chodziłam do biura, potem był jeden wspólny tydzień na wyjazd, a następnie on wracał do pracy i ja siedziałam z dziećmi przez 2 tygodnie. Czyli jak dobrze czytelnik obliczył – 5 tygodni wakacji mieliśmy ogarnięte. No ale zostały jeszcze 3 🙂 I tutaj zaczynało się cerowanie wakacjami u dziadków, których na szczęście mieliśmy (i mamy ciągle). Opłacaliśmy 10 dniowy wyjazd dzieciom z dziadkami w kwaterze nad polskim morzem, albo oddawaliśmy je na kolejne 10 dni do tych dziadków mieszkających na wsi. Taki scenariusz mógłby trwać długo… aż do momentu, kiedy dzieci by dorosły (czyli przynajmniej do 12-13 roku życia). Ale… los mi pomógł i koleje życia tak się potoczyły, że wróciłam do szkoły. Babcie nie były już potrzebne w takim zakresie, bo sama zajmowałam się dziećmi podczas przerwy wakacyjnej.